F1: Daniel Ricciardo wraca do Formuły 1!
Po lekko ponad półrocznej przerwie od bolidu Formuły 1, Australijczyk stanął przed szansą powrotu do „królowej sportów motorowych” dzięki owocnemu występowi w trzydniowych testach opon na torze Silverstone. Nim „Dany Ric” zdołał jednak dobrze rozjeździć się w tegorocznym bolidzie Red Bulla, austriacki zespół ogłosił, że Ricciardo w trybie natychmiastowym zastąpi Nycka de Vriesa w ekipie Alpha Tauri.
O rychłym końcu kariery de Vriesa w Formule 1 spekulowało się już od dawna. Holender ostatecznie miał obronić swoją pozycję w zespole dzięki dobrym występom przed przerwą wakacyjną, które miały być jego ostatnią szansą na pozostanie w F1. Jednak 18. miejsce w Kanadzie oraz 17. pole w Austrii i Wielkiej Brytanii przyśpieszyły tylko decyzję o zwolnieniu Nycka.
- Chciałbym podziękować Nyckowi za jego cenny wkład podczas okresu spędzonego w Scuderia AlphaTauri i życzę mu wszystkiego najlepszego na przyszłość – powiedział szef Alpha Tauri, Franz Tost.
Po spektakularnym występie de Vriesa na Monzy w roku 2022 większość upatrywała w Holendrze materiału na przyszłego kierowcę głównej stajni Red Bulla. Brak wyników w sezonie 2023 i długi proces adaptacji Nycka do bądź co bądź kapryśnego bolidu Alpha Tauri szybko przypieczętował jednak los holenderskiego zawodnika. Nie od dzisiaj wiadomo, że Red Bull ze swoim kontrowersyjnym podejściem i programem młodych kierowców oraz niełatwymi bolidami jest raczej „kilerem” obiecujących karier, niż wylęgarnią młodych talentów. Tylko nieliczni tacy jak Max Verstappen są w stanie utorować sobie drogę do sukcesu w austriackiej stajni i dzięki własnym umiejętnościom odblokować pełnie potencjału drzemiącą w konstrukcjach Red Bulla. Inni są albo zmuszeniu do szybkiej ucieczki z programu prowadzonego przez Helmuta Marko, co zrobili Sainz, Gasly, czy po części Albon, albo przegrywają walkę o własną karierę i już nigdy nie zapisują własnego nazwiska na kartach historii Formuły 1.
Daniel Ricciardo z pewnością na początku swojej kariery w F1 był takim kierowcą. Charyzmatycznym młodym gniewnym, który w debiucie rozstawiał po kontach czterokrotnego mistrza świata, Sebastiena Vettela. Z czasem Ricciardo zaczął jednak blednąć na tle młodszego Maxa Verstappena, który rozpoczął podbój ekipy Red Bulla na własny sposób. To był początek końca kariery Ricciardo w austriackim zespole, który po przejściu do Renault i McLarena stracił dawny blask i stał się zawodnikiem drugiej kategorii. „Dany Ric” świadomie odrzucił propozycję dołączenia do Haasa w sezonie 2023, albo raczej postawił przed amerykańskim zespołem zbyt wysokie wymagania, wierząc, że jest w stanie powrócić do macierzystej rodziny, która nie tylko pozwoliła jego karierze w Formule 1 rozkwitnąć, ale postawiła go również w podbramkowej sytuacji, po której Australijczyk zaczął rozczarowywać świat F1.
- Wspaniale jest widzieć, że podczas przerwy od rywalizacji Daniel nic nie stracił ze swojej formy. Postępy, jakie poczynił dzięki sesjom w symulatorze udało się przełożyć na rzeczywisty tor – przekazał Christian Horner, szef RBR.
- Jego czasy w trakcie testów były bardzo konkurencyjne. To była imponująca jazda. Nie możemy się doczekać, co przyniesie reszta sezonu, którą Daniel spędzi na wypożyczeniu do Scuderia AlphaTauri – dodał Brytyjczyk.
Kibice i dziennikarze dziwili się, kiedy Ricciardo ogłosił przyjęcie posady trzeciego kierowcy w Red Bull Racing. Australijczyk miał prawdopodobnie jednak plan, w który wierzył i którego właśnie rozpoczął realizację. Sergio Perez jest w tym planie kolejnym słabym ogniwem. Meksykanin od początku sezonu podobnie jak de Vries również nie zachwyca, wyraźnie odstając od wychodzącego poza skalę Maxa Verstappena. Jeżeli Daniel szybko zdominuję rywalizację w Alpha Tauri i pozostawi daleko za sobą wyniki Yukiego Tsunody, to ponowny angaż Australijczyka w głównej załodze Red Bulla jest bardzo prawdopodobny, być może nawet przed zakończeniem sezonu 2023. Niczego nie możemy być jednak pewni, bo bardzo prawdopodobne były również świetne wyniki Daniela w Renault i McLarenie, a rzeczywistość zweryfikowała wówczas formę Ricciardo. Pewne jest jednak, że los popularnego „shoey” leży tylko w jego rękach i Daniel stoi przed ogromną szansą powrócenia na szczyt piramidy zwanej Formułą 1. Pierwszy sprawdzian dla Ricciardo nadejdzie już podczas GP Węgier na torze Hungaroring.
Źródło: pl.motorsport.com
Foto: Morio/commons.wikimedia.org
Komentarze
Prześlij komentarz