Ogrom emocji zaserwowała nam pierwsza
połowa tegorocznego wyścigu Le Mans, który przeżywa swoje setne urodziny. Przez
pierwszych 12 godzin na torze Circuit de la Sarthe działo się nadspodziewanie
wiele. Dużo walki na centymetry oglądaliśmy niemal non stop we wszystkich trzech
klasach serii WEC. Nie zabrakło również dramatów liderów, dużej ilości wypadków
oraz zawirowań pogodowych, które wywracały stawkę do góry nogami. Jednak co
najważniejsze liderzy wyścigu we wszystkich klasach zmieniają się niemal co
chwilę, a na półmetku rywalizacji najlepiej radzi sobie Ferrari #51, które
lideruje nad Toyotą #8 i Cadillaciem #2. Znakomicie pierwsą połowę wyścigu
pokonał polski zespół Inter Europol Competition z autem #34, które walczy o
zwycięstwo w klasie LMP2. Świetnie radzi sobie również Robert Kubica wraz z
kolegami z zespołu WRT.
Emocje na starcie i pierwsze godziny ostrej walki
Równo o godzinie 16:00 kierowcy wystartowali w setnej rocznicy legendarnego wyścigu „24h of LeMans”. Swoją pierwszą pozycję startową obronił Nicklas Nielsen w Ferrari #50, za swoim zespołowym kolegą utrzymał się James Calado w prototypie #51, ale na lekko wilgotnym torze świetnie czuli się kierowcy Toyot. Sebastien Buemi w #8 bardzo szybko poradził sobie z Ferrari #50 i jeszcze na pierwszym okrążeniu awansował na pozycję lidera. Po zamieszaniu, jakie spowodował wypadek Cadillaca #311, który rozbił się zaraz po wyjściu z szykany na drugą część prostej Mulsanne, trzecią pozycję na rzecz Toyoty #7 straciło Ferrari #51. W klasie LMP2 pierwszą pozycję obroniło IDEC Sport #48, na pozycję drugą awansowała Prema #63, w której Danił Kviat zaliczył bardzo udany start z piątego pola. Bezpiecznie i pewnie trzecią pozycję startową w swojej klasie utrzymał Robert Kubica, który rozpoczął 24-godzinną rywalizację w aucie WRT #41. W grupie aut GT po pierwszych pit stopach za samochodem bezpieczeństwa, prowadzenie przejęło Ferrari AF Corse #54. Za Davidem Rigon uplasował się Daniel Serra w Ferrari Kessel Racing #57. Czołową trójkę uzupełnił również samochód włoskiej marki w rękach Alessio Rovery z Richard Mille AF Corse #83. Pierwsze auto polskiego Inter Europolu prowadzone przez Jakuba Śmiechowskiego uniknęło problemów na starcie i po pierwszym pit stopie znalazło się na 20. pozycji w klasie LMP2. #32 prowadzone przez Marka Kvamme nie miało tyle szczęścia i na wilgotnej nawierzchni ugrzęzło w żwirze. Dźwig pomógł jednak wyciągnąć Orecę IEC, która powróciła do rywalizacji, tracąc jednak jedno okrążenie do lidera.
Mocno uszkodzony Cadillac #311 zdołał o własnych siłach powrócić do boksów, gdzie mechanicy zajęli się odbudową prototypu, w międzyczasie na torze nadal cała stawka podróżowała za samochodem bezpieczeństwa, który zjechał do alei serwisowej dopiero o godzinie 16:40, a więc po ponad 35 minutach od startu wyścigu. Prototypy Ferrari okazały się wolniejsze od Toyot na pierwszych kilometrach po restarcie wyścigu. Toyota #7 szybko uporała się z Ferrari #50 i awansowała na drugą pozycję. Po niemal godzinie ścigania mokre fragmenty toru całkowicie wyschły i chociaż zaczęły pojawiać się coraz śmielsze promyki słońca, niebo nad LeMans pozostawało pokryte ciemnymi, gęstymi chmurami. W miarę pokonywania kolejnych kilometrów tempo odzyskiwało Ferrari. James Calado po ciężkiej walce z Toyotą #7 awansował na drugą pozycję. Do ataku przymierzało się również Ferrari #50, ale Nicklas Nielsen ostatecznie zdecydował się zawitać do swoich mechaników.
Blisko czołówki w zbitej stawce podróżowały również trzy prototypy Porsche, Cadillac #2 i auta Peugeota. W międzyczasie w klasie LMP2 na drugą pozycję przesunął się Robert Kubica, po tym jak Prema #63 zaliczyła pit stop w boksach. Na okrążeniu 12. trzecią pozycję stracił Mike Conway, którego wyprzedził Felipe Nasr w Porsche #75. Prototyp niemieckiego producenta o tym konkretnym numerze ma być podczas tegorocznego LeMans upamiętnieniem 75 lat Porsche w motorsporcie. O godzinie 17:09 na pierwszy pit stop zjechał lider wyścigu, Sebastien Buemi. W klasie LMP2 pierwsze dolewki paliwa zaliczyły również prowadzące IDEC Sport #48 i WRT #41.
Ciąg dalszy walki, coraz więcej wypadków i chaos na torze
Po godzinie 17:00 atmosfera w klasie Hypercar rozgrzewała się z okrążenia na okrążenie. Ferrari, Porsche, Toyota i Cadillac walczyły ze sobą na żyletki, koło w koło, nie zostawiając sobie centymetra miejsca. Seria WEC zaczyna się rozkręcać po latach posuchy w najwyższej klasie Długodystansowych Mistrzostw Świata, w której ostatnimi czasy rywalizowała jedynie Toyota, z którą próbować walczyło Alpine czy Glickenhaus. Krótko przed 17:30 do dużego wypadku doszło przed mostem Dunlopa. Na dohamowaniu docisk w swoim samochodzie stracił Rodrigo Sales. Prototyp Nielsen Racing #14 z impetem uderzył w barierę z opon, po czym w pierwszym fragmencie toru natychmiast wywołano strefę slow zone. Porządkowi jeszcze nie zdążyli posprzątać po wypadku #14, a na prostej Mulsanne równie potężny wypadek zaliczył prototyp Tower Motorsports #13. Najważniejsze, że podobnie jak w przypadku Nielsen Racing #14, kierowcy #13 podczas tego mocnego uderzenia w bandę nic się nie stało. Obydwa zdarzenia wywołały natychmiastowe żółte flagi i lawinę wizyt w boksach.
Dwie strefy slow zone nie wystarczyły, aby uniknąć kolejnych incydentów. Tym razem pod mostem Dunlopa Ferrari AF Corse #21 zderzyło się z Cadillaciem #3 i kolejnym autem GT. Na ten moment na czele stawki plasował się Cadillac #2 oraz Porsche #5 i #75. Cała prowadząca trójka miała za sobą jedną wizytę w boksach, w porównaniu do swoich rywali, którzy w pit lane meldowali się już dwu, a nawet trzykrotnie. W klasie LMP2 liderował Robert Kubica, który był również autorem najszybszego okrążenia w całej stawce tej klasy. Polak zaliczył świetny podwójny stint w aucie WRT #41. Po ostatnim wypadku wyścig nieco uspokoił się aż do godziny 18:20 kiedy to Porsche Iron Lynx #60 za szeroko wyjechało w zakręcie Tertre Rouge i tracąc przyczepność, wpadło w poślizg, zahaczając o podróżujące za nim Porsche Proton Competition #16. Tegoroczne LeMans obfituje w przeróżne wydarzenia na torze. Nie minęła jeszcze trzecia godzina wyścigu, a wciąż nie mogliśmy pozbyć się żółtych flag i stref slow zone. Tym razem do kolejnego wypadku doszło na prostej Mulsanne, gdzie United Autosports #22 zderzyło się z Porsche Dempsey-Proton Racing #77. Szczęśliwie wciąż kłopotów na torze unikał Rui Andrade, który zastąpił za kierownicą prototypu #41 Roberta Kubicę, oraz nasze auto #34 prowadzone przez Alberta Costę. Krótko przed godziną 19:00 nad tor przyszły obfite opady deszczu, które wywołały niemałe trzęsienie ziemi. Wiele ekip obijało się o bandy, a na czele stawki ponownie znalazło się Ferrari #50, tym razem przed Peugeotem #94 i Ferrari #51.
Długa neutralizacja i powrót do kapitalnego ścigania
Na torze związku z ogromnym chaosem pojawił się samochód bezpieczeństwa, a w międzyczasie deszcz ustawał i zaczęło się przejaśniać. Po ustabilizowaniu stawki na czele wyścigu znalazł się Gustavo Menezes w Peugeocie #94, który w walce na mokrym torze pokonał Ferrari #50. Dalej jechało klienckie Porsche 963 zespołu Jota #38, a czołową trójkę uzupełniało wspomniane wcześniej Ferrari. Peugeot i Ferrari były po czterech wizytach w boksach, a Porsche #38 po pięciu postojach. W klasie LMP2 również wysoko znalazła się Jota #28, która prowadziła przed resztą aut tej stawki. Dalej plasowały się dwa prototypy Alpine, #35 przed #36. Cała trójka odpowiednio po trzech, czterech i pięciu pit stopach. Auto WRT #41 z czterema wizytami w boksach znalazło się na miejscu ósmym. Tuż za ekipą Roberta Kubicy, z sześcioma wizytami u swoich mechaników jechał Albert Costa w Inter Europol Competition #34. Drugi prototyp IEC #32, który z problemami rozpoczął tegoroczne LeMans znalazł się na miejscu 21. W klasie LM GTE AM prowadziły natomiast Panie z Iron Dames #85. Sarah Bovy liderowała nad Porsche Project 1 – AO #56 i Porsche Proton Competition #911. Neutralizacja, która rozpoczęła się o godzinie 18:53, zakończyła się dopiero o 20:19. Gdy w końcu powróciliśmy do rywalizacji ponownie mogliśmy być świadkami pasjonującej walki w klasie Hypercar, gdzie na wciąż wilgotnym torze, na slickach twardo walczyły ze sobą Porsche, Ferrari i Cadillac. Bardzo szybko ujrzeliśmy również zmianę lidera, po tym jak Jota #38 w zastraszającym tempie odrabiała straty i wyprzedziła Peugeota #94. W ślady klienckiego zespołu poszło Porsche Penske #5, które objęło fotel wicelidera wyścigu. Auta niemieckiego producenta nie mogły czuć się jednak bezpiecznie, bo za nimi szalały Ferrari, które szybko dopadły #5 i wyprzedziły Dane'a Camerona, który na szykanie Forzy popełnił drobny błąd, przez co spadł za kierowców Scuderii. Kapitalna walka w koronnej klasie WEC nie ustawała niemal w każdym miejscu na torze. Świetne ściganie oglądaliśmy również w LMP2, gdzie na trzecim miejscu jechał Albert Costa w Inter Europol Competition #34. Hiszpan ścierał się o drugą pozycję w klasie z AF Corse #80.
Dramat liderującej Joty #38
Krótko przed godziną 21:00 istny dramat przeżyli liderzy wyścigu. Porsche Jota #38 prowadzone przez Yifei Ye, które dysponowało kapitalnym tempem, wypadło z toru i mocno uderzyło w bariery z opon. Chińczyk roztrzaskanym autem szybko dojechał do swoich mechaników, bo całe zdarzenie miało miejsce w zakręcie Maison blanche, tuż pod koniec nitki toru. Postój #38 zapowiadał się na długą naprawę, co niemal na pewno przekreślało szanse Joty na udany wynik w setną rocznicę LeMans. Prowadzenie ponownie przejęły tym samym prototypy Ferrari, które jednocześnie zjechały na swój szósty pit stop, spadając za Porsche #75, Peugeota #94 i dwie Toyoty, które niespodziewanie zeszły na dalszy plan wydarzeń. Po sześciu godzinach ścigania na czele wyścigu znajdował się Alessandro Pier Guidi w Ferrari #51. Za siostrzanym samochodem podążał Nicklas Nielsen w #50, a czołową trójkę uzupełniał Peugeot #94. W klasie LMP2 na pozycji lidera ponownie oglądać mogliśmy Inter Europol Competition #34, za którego sterami zasiadł Jakub Śmiechowski. „Turbo piekarze” na tegorocznym LeMans radzą sobie naprawdę znakomicie! Po 70 okrążeniach ścigania w klasie LM GTE AM liderował zespół JMW Motorsports #66, zatem co chwila w każdej klasie obserwowaliśmy tasowanie na czele stawki. Nie był to jednak koniec emocji, bo na torze Circuit de la Sarthe zapadł zmrok, a nad torem ponownie otworzyło się niebo i zaczął lać deszcz.
Powrót deszczu, świetne tempo IEC i kolejne wypadki na torze
Tak ciężkiego LeMans nie oglądaliśmy od kilku dobrych lat. Niebo nad francuskim torem ponownie otworzyło się po godzinie 22:00, a wiele ekip zaczęło „pływać” po torze. Poza trasą znalazły się między innymi prototypy Porsche, Ferrari czy auta United Autosports #22 i Premy #63, która zderzyła się z Racing Team Turkey #923 i wymagała dłuższej naprawy. Kolejny dramat przeżyła także ekipa Joty, tym razem z autem LMP2, które również nie przetrwało nawrotu ulewy. O godzinie 22:47 na torze stanęło Porsche #75, które do tej pory radziło sobie najlepiej z trzech samochodów niemieckiego producenta i aspirowało do podium tegorocznego LeMans. Niestety auto uległo awarii elektroniki, której przez długie minuty nie udawało się naprawić. Tym samym za prowadzące Ferrari #51 na pozycję wicelidera ponownie awansował Peugeot #94, który nadspodziewanie dobrze radził sobie w pierwszych godzinach ścigania. Podium uzupełniała Toyota #7, która w końcu dobiła się do pierwszej trójki. Tuż przed północą w klasie LMP2 nadal liderował Fabio Scherer w IEC #34. Szwajcar, którego występ na tegorocznym LeMans stał pod znakiem zapytania, po kontuzji jakiej doznał w padoku Circuit de la Sarthe. Fabio, po którego stopie przejechał jeden z samochodów, jadąc z obolałą nogą w bardzo ciężkich nocnych warunkach regularnie kręcił czasy lepsze od wicelidera klasy
LMP2, którym był
Robert Kubica.O godzinie 23:57 nocne LeMans zebrało następne żniwo. Kolejny lider wylądował poza torem i stracił cenne sekundy, a był nim Alessandro Pier Guidi z Ferrari #51. Włoch obrócił się w szykanie Forzy i oddał prowadzenie Peugeotowi #94. Szanse na końcowy triumf wzrosły także w Toyocie #7, która wskoczyła na fotel wicelidera wyścigu. Szczęście Toyoty nie trwało jednak długo, bo już chwilę później #7 uczestniczyła w karambolu dwóch aut GT i jednego prototypu LMP2, który najechał na Toyotę. Kamui Kobayashi starał się dotrzeć do pit stopu, ale co chwilę uszkodzonym autem zatrzymywał się na torze. W wypadku ucierpiało również Ferrari JMW Motorsport #66, które stanęło na środku toru i nie nadawało się do dalszej jazdy. Początkowo organizatorzy wywiesili flagę FCY, ale szybko okazało się, że na torze potrzebny jest samochód bezpieczeństwa. Sprzątanie obiektu trochę trwało, więc do pełnej rywalizacji powróciliśmy dopiero po godzinie 1:00 w nocy.
Kierowcy ponownie nie pościgali się zbyt długo po wznowieniu rywalizacji, a to ze względu na flagę FCY wywołaną potężnym uderzeniem Premy #63, która w ten sposób zakończyła swój udział w setnej rocznicy wyścigu LeMans. W boksach na dłuższe postoje pojawiły się również Ferrari #50 i Porsche #5. Coraz więcej kierowców popełniało również inne drobniejsze błędy, niestety zmęczenie i ciężkie nocne warunki dawały się we znaki każdej załodze.
Pomiędzy godziną 2:00 a 3:00 w nocy emocje nieco opadły. Kuba Śmiechowski wciąż liderował w LMP2 bezpośrednio walcząc z prototypem Duqueine Team #30, w którym mocno na Polaka naciskał Neel Jani. Niestety drugie auto "Turbo piekarzy" zaliczyło kolejne problemy, lądując w bandzie tuż przed dohamowaniem do szykany Forzy, co wywołało strefę slow zone. Krótko po godzinie 3:00 prysł sen Peugeota, kiedy to #94 rozbił Gustawo Menezes. Do tego czasu francuski prototyp radził sobie naprawdę świetnie i mało kto stawiał na to, że to właśnie Peugeot przetrwa wszelkie zawirowania, które trapiły pozostałe ekipy. Koniec końców przyszła i kolej również na auto #94, które podzieliło los pozostałych pechowców tegorocznego LeMans.
Półmetek rywalizacji w roli lidera tegorocznego LeMans przekroczył James Calado w Ferrari #51. Brytyjczyk po 12 godzinach jazd i pokonaniu 154 okrążeń dysponuje niespełna 4-sekundową przewagą nad Toyotą #8. Podium uzupełnia Caddilac #2. W klasie LMP2 lideruje Neel Jani w prototypie Duqueine Team #30, który walczy o zwycięstwo z naszym rodzimym Inter Europolem Competition #34. Albert Costa prowadzi polski prototyp z większą liczbą postojów w boksach na miejscu piątym. Oczko wyżej plasuje się Louis Deletraz w aucie Team WRT #41. W grupie aut GT stawkę prowadzi Porsche Team Project 1 - AO #56. Czołową trójkę uzupełniają Aston Martin ORT BY TF #25 i Ferrari AF Corse #54.
Foto: Jakob Ebrey-United Autosports/commons.wikimedia.org
Komentarze
Prześlij komentarz